Masz wybór.

Salon w wiktoriańskim stylu. Ciężkie zasłony, parę mebli i duży stojący zegar z wahadłem.
Na fotelu bujanym siedzi pan Darwin i lekko kołysząc się czyta gazetę. Widnieje jej tytuł "TRUTH". Cmoka z zadowoleniem mrucząc: nno sama prawda, tylko prawda i logika.
Rozlega się ciche pukanie.
Kogo tam??
Czy można?
No proszszsz.
Do salonu wchodzi starszy białowłosy pan ze starannie wypielęgnowaną brodą. Pozostawia otwarte drzwi.
Jest ubrany w prążkowany żakiet męski. W tym momencie wahadło zegara zatrzymuje się.
A pan kto?
Pan Bóg.
Darwin z drwiną: które to imię a które nazwisko???
Rozmówca z godnością lecz skromnie: pierwsze może sobie Pan tłumaczyć jako Imie, drugie jako Nazwisko i wykonywaną Pracę.
Że co?
Jestem Panem Bogiem i przyszedłem powiedzieć panu, że żałuję.
Darwin z zaciekawieniem i ironią: a czgoż to?
Że Pana Stworzyłem.
Niby dlaczego?
Pańskie wymysły, które nazwą Teorią Darwina, Darwinizmem i innymi tam spowodują ogromne katastrofalne konsekwencje.
Słucham?
Na Pańską Teorię będą się powoływać różni ateistyczni zbrodniarze: od Lenina, Stalina, Hitlera po Pol Pota, Kim Ir Sena oraz różni watażkowie i ekonomiczni gangsterzy nie mający szacunku dla życia i pracy innych.
A co takiego w niej złego. W ogóle jest udokumentowana, dowiedziona. Dobór, rozwój gatunków, i inne takie.
Proszę o jakiś przykład.
Nnno, na gałęzi siedzi nnoo, makak i widzi trochę dalej owoc ale nie może go dosięgnąć. Łapie za sąsiednią gałąź i łamie.
Po co? Przecież tuż obok niego idzie duża soczysta gąsiennica.
Skąd Pan wiedział że myślałem o takim obrazie?!
Przecież mówię, jestem Panem Bogiem i Wiem.
Dość tego! Pani Parker, Pani Parker!! Niech Pani natychmiast wezwie konstabla! Przyszedł Santa Klaus w cywilu, trzeba z nim do aresztu albo wariatkowa.
Nie usłyszy nas.
Co?
Gdy wszedłem, zatrzymałem bieg czasu, Pani Parker nas nie usłyszy.
Nie! Dość tego!
Widzę Panie Darwin że jest pan niereformowalny, zostawiłem Panu otwarte drzwi(wskazując na nie) a Pan nie skorzystał. Trudno, potrzebna będzie mała nauczka. Z zeusika mu!
(Huk, błysk. Darwin wyskakuje jak młody jeleń, łapiąc się za tyłek. Bełkotliwie pokrzykuje.)
Nie bołało! Nie Bołało!
Ech, trzeba poprawki.
(Następny huk, błysk. Darwin znów wyskakuje i wali się nieprzytomny na podłogę. Białowłosy mężczyzna wychodzi z salonu. Patrzy na zegar a ten rusza.
Zaciemnienie sceny.
Powolne rozjaśnienie.
Pan Darwin znów siedzi lekko kołysząc się i cmokając z zadowolenia. Czyta gazetę, która tym razem jest odwrócona do góry nogami.
Nagle za oknem widać błysk i prawie natychmiast huk gromu.
Darwin zrywa się z fotela, przeraźliwie krzycząc wybiega.
Kurtyna.